Atol Cup: najciekawsza kolejka tej edycji, jak wypadli faworyci?
W niedzielę w hali sportowej OKR Atol odbyła się 5. kolejka turniej Atol Cup w sezonie 2018/2019. Zapraszamy do przeczytania relacji z każdego z rozegranych spotkań.
ZETKA – GKN 0:4 (0:1)
Niedziela rozpoczęła się wyjątkowo okazale, bo od pojedynku drugiego w tabeli grupy B GKN-u i trzeciej Zetki. W mecz lepiej weszli ci drudzy, którzy mogli wyjść na prowadzenie po strzale Mateusza Napieraja. Potem do głosu doszedł GKN. Najlepsze okazje mieli Dawid Konica i Maksymilian Krowicki, ale w bramce na wysokości zadania stanął trzykrotnie Mateusz Serafin. W końcu jednak musiał skapitulować, bo kolejna próba Krowickiego znalazła drogę do siatki. Ratował go również słupek, gdy już przy prowadzeniu 1:0 z dystansu uderzał Michał Lotka. Po drugiej stronie bramki szukał Bartek Ciszewski, lecz z ostrego kąta nie zdołał zaskoczyć Marcina Kłoczko. Po zmianie stron Zetka szukała okazji do wyrównania, ale bezskutecznie. Żaden ze strzałów nie miał prawa zaskoczyć golkipera. GKN nastawił się na kontrataki, z których jeden w końcu skończył się powiększeniem przewagi. Do wycofanej przed pole karne piłki dopadł Kamil Leszczyński i mierzonym strzałem pokonał Serafina. Chwilę później okazję do złapania kontaktu miała Zetka, której nie wykorzystała, co bezlitośnie wykorzystali rywale – w kolejnej akcji na 3:0 podwyższył Dawid Konica. Rozbita Zetka (od pierwszej połowy radzili sobie bez kontuzjowanego Napieraja) nie potrafiła już zagrozić GKN-owi, który dobił rywali trafieniem Krowickiego na 4:0.
FC MRĄGOWO – ROLMET 2:0 (0:0)
Kolejne pełen emocji pojedynek. Dużo było walki w środku pola i zarówno jednej, jak i drugiej drużynie niełatwo było dojść do klarowanych sytuacji bramkowych. Jako pierwszy najbliżej szczęścia był, Mariusz Kowalski, który próbował pokonać bramkarza głową po wrzutce Grzegorza Kazimierowicza. Dwukrotnie z dystansu próbował też Adrian Miodek, ale żadne z uderzeń nie było w stanie zaskoczyć Michała Szczepańskiego. Po drugiej stronie boiska oko w koko z bramkarzem stanął Sebastian Mueller, ale zmarnował okazję. W końcówce wynik mógł otworzyć Michał Zięba, ale dwukrotnie niesamowitym refleksem popisał się strzegący słupków Jakub Wójcik, ratując swoich kolegów z Rolmetu. Po zmianie stron swój bramkarski kunszt potwierdził też Szczepański. „Misiek” końcami palców zablokował Kazimierowicza, który miał przed sobą pustą bramkę. Interwencja była kluczowa dla losów meczu, bo w kolejnej akcji przepięknego gola na 1:0 dla Mrągowa zdobył Dawid Chirowski, który fenomenalnie posłał piłkę, zrywając „pajęczynę”. Rolmet do końca ambitnie walczył o zmianę rezultatu, ale brakowało wykończenia. Świetną okazję po błędzie rywali miał Kazimierowicz, ale w sytuacji sam na sam znów lepszy okazał się golkiper Mrągowa. Kropki nad i nie potrafili postawić jego koledzy z pola. Okazję ku temu miał Zięba, lecz uderzył zbyt lekko, aby zmusić bramkarza do kapitulacji. Chwilę później naprawił jednak swój błąd, ustalając wynik meczu na 2:0.
LIS-DACH – PENNY GONDEK 3:0 (1:0)
W pierwszej połowie spotkania Lis-Dachu z Penny Gondek dogodnych strzeleckich okazji było jak na lekarstwo. Wyjątkiem była okazja Lis-Dachu z pierwszej minuty, gdy instynktowną reakcją wykazał się na linii bramkowej Jarek Musiałek. Później kibice oglądali dużo piłkarskich szachów bez klarownych okazji. Tak było aż do 12. minuty, kiedy zagrana z autu piłka trafiła pod nogi niepilnowanego Piotra Kotwy, a ten mając przed sobą tylko bramkarza dopełnił formalności. Tuż przed zmianą stron ponownie wyszedł sam na sam z „Jarem”, ale tym razem górą był golkiper. Po przerwie dużo było twardej walki i nikt nie odstawiał nogi, a każda decyzje sędziowska nie po myśli zawodników spotykała się z ostrym komentarzem ławek rezerwowych. Na 2:0 podwyższył Bartłomiej Kruszyński. W bramce dwoił się i troił Musiałek, a jego kompani z pola nie mogli złapać kontaktu z rywalami. Z rzutu karnego szansę miał Dariusz Tabaczuk, ale uderzył wprost w bramkarza. Z rzutu karnego nie pomylił się natomiast Kotwa, w ostatniej minucie pieczętując wygraną Lis-Dachu.
GAMA – AUTO CENTRUM 1:4 (1:3)
Już w pierwszych minutach bliski gol był Bartosz Dąbrowski, ale piłka trafiła tylko w słupek. Wykorzystała to Gama, która w 5. minucie wyszła na prowadzenie z faworytem tego spotkania. Worek z bramkami rozwiązał Daniel Radzimowski. Odpowiedź rywali była natychmiastowa i już po kilkudziesięciu sekundach strzałem z dystansu bramkarza pokonał Brajan Batog. Po kolejnych kilku minutach wynik na tablicy brzmiał już 2:1 dla Auto Centrum, bo na listę strzelców wpisał się Szymon Dacków. Regularność czasowa w strzelaniu bramek przez ekipę Damiana Knysaka była perfekcyjna i w ostatniej minucie pierwszej połowy Auto Centrum zadało trzeci „cios”. Bramkę zdobył Dąbrowski, wybijając rywalom z głowy myśl o wyrównaniu po zmianie stron. Jakby tego było mało, trzy minuty po przerwie Dąbrowski wykończył szybki kontratak Knysaka, dostawiając nogę i jak się później okazało ustalając końcowy wynik pojedynku. Mimo kilku okazji z obu stron, więcej bramek w tym meczu już nie padło.
NLJ DWÓR SPALICE – ARMAKAN 2:2 (1:1)
Ta kolejka obfitowała w ciekawe zestawianie i to było kolejnym z nich, jeśli nie potencjalnym hitem. Obie ekipy od początku dynamicznie weszły w mecz i akcja raz po raz przenosiła się z jednego pod drugie pole karne. Cały czas czujni między słupkami byli golkiperzy obu zespołów. Najlepszą okazję do otworzenia wyniku miał Filip Szczypkowski, ale po indywidualnym rajdzie zbyt daleko wypuścił futbolówkę, która wpadła w rękawice Dominika Łusiaka. Kolegę po fachu próbował zaskoczyć Kacper Rogala, ale sprytny strzał zatrzymał się na słupku. Strzelecki impas dopiero w 12. minucie przełamał Sebastian Rachwał, dając prowadzenie Dworowi Spalice. Chwilę później jak z armaty huknął F.Szczypkowski, trafiając jednak w słupek. Broni nie mieli zamiaru składać piłkarze Armakanu. Pół minuty przed końcem Łukasz Galik wystawił piłkę Przemysławowi Kucharskiemu, a ten bez problemów pokonał Tomasza Idziorka. W drugą połowę lepiej wszedł Armakan, który za sprawą Patryka Kluziaka wyszedł na prowadzenie. To nie był jednak koniec emocji, bo po trzech minutach znów był remis. Defensywę rywali ponownie zwiódł Rachwał i na tablicy widniał wynik 2:2. O włos od gola na 3:2 był Jakub Kłys z Armakanu, ale piłka odbiła się od poprzeczki i wyszła w pole. Natomiast po przeciwnej stronie boiska „setkę” zmarnował F.Szczypkowski. Błąd tego ostatniego w defensywie mógł kosztować stratę gola, gdyby nie znakomita interwencja „Idziora” przy strzale Rogali. Ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów.
R-GOL TEAM – ROM 4:1 (0:0)
W pierwszej odsłonie kibice nie obejrzeli ani jednak bramki. Krystian Zalewski i Paweł Krawczyk ani razu nie dali się zaskoczyć, w czym pomagali im też strzelający, uderzając albo niecelnie, albo w sposób, który nie utrudniał golkiperom skutecznych interwencji. Stan gry zmienił się jednak tuż po przerwie, gdy przypomniał o sobie niezawodny Wojciech Zalewski, trafieniem od słupka dając prowadzenie ekipie z Dobroszyc. Długi się jednak R-Gol z niego nie nacieszył, bo już trzy minuty później doszło do wyrównania. Bramkę z dystansu zdobył Patryk Głód. Ten sam zawodnik mógł chwilę później dać ROM-owi prowadzenie, lecz pierwsza próba zakończyła się na słupku, a przy dobitce odbił piłkę bramkarz. Kolejna akcja i znów na ławce ROM-u rozległ się jęk zawody, bo z bliska w słupek trafił Tomek Szymanowicz. Dobroszyczanie stanęli przed natomiast przed okazją z rzutu karnego, lecz strzał Zalewskiego obronił Krawczyk. Gol na 2:1 padł w kolejnej akcji, kiedy poprawił się Zalewski, po rykoszecie zaskakując bramkarza. Najlepszy strzelec R-Gol Teamu potwierdził swoją świetną dyspozycję w tym sezonie, w 25. minucie kompletując hat-tricka. Zespół złapał wiatr i chwilę później podwyższył na 4:1, z kontrą poszedł Damian Matczak, formalności dopełnił Mateusz Maleszka. Wynik mógł być wyższy, ale R-Gol po raz drugi przestrzelił też karnego – tym razem pomylił się Brandon Chrapek.
KRÓLOWIE DISCO – WYBOROWI 6:3 (3:1)
Wyraźny faworytami byli Królowie Disco, co pokazali na boisku. Cała pierwsza połowa toczyła się pod dyktando „purpurowych” i tylko skuteczność mogła być nieco wyższa, aby wynik był jeszcze okazalszy. Worek z bramkami rozwiązał się w 3. minucie, kiedy po „klepce” Królów Disco rywale niefortunnie sami skierowali piłkę do siatki. W 6. minucie było 2:0, bo podwyższył Artur Koziara. Nie minęła minuta, a tablica wyświetlała już wynik 3:0, po tym jak zespołowy atak wykończył Krzysztof Michalewski. Bliski zdobycia gola był tez po indywidualnym rajdzie Maciej Krajka, ale skończyło się tylko na słupku. Wyborowi zdołali odpowiedzieć w 12. minucie, kiedy stojącego w bramce Rafała Dąbrowskiego precyzyjnym strzałem pokonał Paweł Wierzchowski. Pięć minut po zmianie stron dwójkowa akcja Koziary z Michalewskim zakończyła się golem „Misia” na 4:1. Chwilę potem znów byli piłkarze Pogoni Oleśnica w duecie ograli defensywę przeciwnika, ponownie na listę strzelców wpisał się Michalewski, kompletując hat-tricka. Wyborowi grali do końca, czego efektem był drugi gol Wierzchowskiego. Później w słupek w sytuacji sam na sam trafił Rafał Zadka. Rozochoceni Wyborowi ukłuli jeszcze raz trzeci, gdy kontrę wykończył Łukasz Sosiński. Królowie mogli odpowiedzieć, ale w podbramkowych sytuacjach wykazali zbyt wiele nonszalancji, marnując swoje okazje. Końcowy wynik na 6:3 ustalił Koziara.